poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Pirat Kołobrzeski - opis i relacja z używania

Zacznijmy od wideo opisu. Filmik nagrywałem dość dawno - srogo oceniłem błędy przy rękojeści, ale ekipa którą ten nóż robi to nie byle kto, trzeba wymagać od nich czegoś ekstra ! :)




Test pirata rozpoczął wypad na działkę – porządki przed sezonem i pierwsze w roku grillowanie. Zacząłem od testu rąbania gałęzi sosnowej. Mniejsze gałązki średnicy 1-3 cm szły na raz. Grubsza, kilkucentymetrowa gałąź też poddawała się rąbaniu dosyć szybko. Muszę powiedzieć, że byłem zaskoczony tym jak dobrze Pirat poradził sobie z tą czynnością – szło sprawnie, mimo iż zapomniałem o przyczepieniu sznurka, nóż nie wypadał mi z ręki w dwu/trzy palcowym chwycie przesuniętym na tył rękojeści. Muszę zaznaczyć, że wszystkie czynności wykonywałem w rękawiczkach. Porąbaną gałąź postanowiłem pobatonować – tutaj nastąpił zonk. Czubek, w który uderzałem kawałkiem drewna wbijał się w nie, mocno utrudniając batonowanie. Jako że musiałem zająć się czymś innym, test batonowania przeprowadzę później. Drugim testem było porąbanie, dopiero co wykopanego, krzaku róży. Wbrew pozorom nie było to proste zadanie – gałęzie z cholernymi kolcami przyczepiały się do ubrania, ciężko było tego krzaka jakoś sensownie złapać. Z samym doprowadzeniem róży do stanu zdatnego do spalenia nie było jednak problemów. To już nie była zabawa tylko realne zadanie – Pirat jako nóż dla działkowca ? Polecam. Przy tych pracach nic mnie nie uwierało, chwyt był pewny. Ale trzeba to będzie jeszcze sprawdzić przy zabawach w drewnie bez rękawiczek. A po męczącym dniu cyk. Gul gul gul. Cholera ten drugi łuk na grzbiecie noża też ma swoje, wcale nie błahe, zastosowanie.




Drugie podejście do batownowania. Tym razem na warsztat wziąłem sezonowane szczapki. Poszło sprawnie, bez żadnych ekscesów. Skoro w ostatnim teście poległ czubek to również tą część noża trzeba było pomęczyć. Wykonałem kilkadziesiąt wbić i wyłamań w suchym kawałku brzozy. Na czubku nie zrobiło to żadnego wrażenia, ale za to działanie to doszczętnie stępiło kt noża, pojawiły się nawet małe wgłębienia w krawędzi tnącej. 



Po zabawach nożyk miał bliski kontakt z diamentami. Ostrzenie poszło bezproblemowo i co najważniejsze skutecznie. Przekonał się o tym kfadratowy, który pokrwawił się zanim zdążył dobrze wyjąć Pirata z pochewki :P


Pochewki. 


Test pochewek wyglądał następująco – nożyk w kydexie nosiłem podczas całodziennego pobytu na działce. W planie dnia takie atrakcje jak grabienie, wykopywanie krzaka róży, rozpalanie ogniska, siedzenie na plastikowym krześle ogrodowym i rozkoszowanie się atmosferą. Przy żadnej z wymienionych czynności nóż nie przeszkadzał, siadając mogłem go sobie odpowiednio przesunąć tak by nie uwierał. Ręką w rękawicy bezproblemowo można dobyć narzędzie. Jedyny problem jaki wystąpił to mocne porysowanie noża. Tak to już jest z kydexami, wielokrotne wkładanie i wyciąganie noża z pochwy rysuje głownię. 

Skórę przetestowałem podczas długiego leśnego spaceru. I tutaj nie obyło się bez atrakcji, po drodze złapała nas burza, lało jak z cebra, trzeba było znaleźć jakieś schronienie. Pierwsza ambona zamknięta. Druga.... otwarta ! Można było zjeść bułeczkę i pokrzepić się chmielonym trunkiem. Miało być o pochewce. Zapomniałem o nożu, mimo że skurczybyk nie jest lekki. Wydaje mi się, że o sławolowej skórze świadczy to jak najlepiej. 

Kydex nosiłem na materiałowej pętli, skórę w pionie. W obu przypadkach noszenie drugim sposobem było dla mnie nie wygodne. To nie dziwota ot takie moje preferencje, nie ma się co rozwodzić. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz