niedziela, 3 września 2017

Z wizytą w Ibach

Szwajcarski scyzoryk. Dla niewnożowionych synonim najlepszego kieszonkowego noża świata. Dla wnożowionych pozycja obowiązkowa na półce, w kieszeni czy plecaku. W Polsce produkty tej firmy dostępne są w sklepach ze sprzętem outdoorowym czy militarnym. W Szwajcarii, w szczególności w miejscach gdzie są turyści, Victorinox jest wszędzie - duże wystawy, masa produktów, za każdym rogiem coś. Scyzoryki  można kupić nawet w księgarni uniwersyteckiej. Victorinoxy kosztują tyle co w Polsce albo i mniej. Spartan za 19 franków, to tyle w Szwajcarii trzeba zapłacić za dwa kebaby albo jedną pizzę.








Odwiedzając w tym roku ten piękny kraj nie mogłem ominąć Ibach znajdującego się kantonie Schwyz i graniczącego z jego stolicą o tej samej nazwie.  Po wjeździe to scyzorykowego centrum świata dosyć szybko można natknąć się na rondo z logiemVictorinoxa, nieopodal którego znajduje się sama fabryka.



Budynek nie robi wielkiego wrażenia, w głowach fanów marki pewnie wygląda to bardziej okazale. Może niebawem ten obraz nieco się zmieni, gdyż do kompleksu dobudowywana jest następna część.








Przy wejściu do fabryki znajduje się sklep. Można w nim kupić wiele produktów Victorinoxa. Miejsce, które przyciągnęło mnie najbardziej to półka produktów przecenionych. Są kuchenniaki ze źle wypalonym logo. Jest kilka scyzoryków z oznaczeniami modelu na okładzinach czy głowni, Rescue Tool z dwuręcznym otwieraniem. Większość przeceniona o około 50%. Po środku sklepu znajduje się lada z wieloma modelami do obejrzenia. Poza scyzorykami cała gama noży i innych narzędzi kuchennych.






Sklep sklepem, ale najważniejszą sprawą jest to czy można wejść do fabryki?! Ja w tej sprawie pisałem do firmy Victorinox dwa razy - raz przy okazji kompletowania informacji do kompendium wiedzy o Soldierze, drugi raz przed wyjazdem - odpowiedź ta sama - raczej nie. Na miejscu podobnie - wejść nie można, chyba że przyjedzie się dużą grupą i umówi to wcześniej. Z jednej strony nie dziwota - ludzie błąkający się fabryce zapewne przeszkadzaliby pracownikom, ci czuliby się jak zwierzęta w zoo. Z drugiej strony będąc w Szwajcarii odwiedziliśmy fabrykę czekolady Cailler i miejsce gdzie produkuje się ser Gruyere. W obu wypadkach rozwiązanie podobne - wystawa, historia firmy, historia produktów od czasu dinozaurów, darmowe próbki, możliwość zobaczenia procesu wytwarzania (przez szybę) na koniec sklep. Wejście płatne, ludzi pełno, na koniec każdego dnia z samych wejściówek wagon pieniędzy. Czyli raczej jak się chce to można.

W fabryce za najciekawszą do obejrzenia rzecz uważam starą gablotę, w której pokazane są etapy wytwarzania kilku narzędzi do scyzoryków Victorinox. Gabloty usytuowane są zaraz przy wejściu dla pracowników, więc zapewne większość odwiedzających nawet ich nie zobaczy.






Śmiesznym elementem, który dojrzeliśmy w okolicy był Victorinoxowy Smart.





Nie weszliśmy do fabryki, ale jeszcze nie wszystko stracone! W Brunnen, które mieści się kilka minut jazdy autem od Ibach, nad malowniczym jeziorem czterech kantonów, jest muzeum. Konkretniej "Visitors Center". Nazwa jest fortunna, bo nazwanie tego miejsca muzeum byłoby przesadą. To sklep, na którego dolnym poziomie znajduje się wystawa poświęcona nożom Victorinox. Obok eksponatów stanowisko przy którym, za opłatą, można własnoręcznie złożyć scyzoryk.





Jeśli idzie o wystawę to interesująca jest w sumie jedna szklana gablota. Z jednej strony chronologicznie ułożone modele cywilne, z drugiej Victorinoxy z różnych armii świata, z trzeciej scyzoryki z nadrukami różnych firm.










Z czwartej strony Soldiery! Na szczycie model 1891, używany ale w niezłym stanie. Z obejrzenia na żywo tego modelu jestem naprawdę szczęśliwy. Niżej? Brak wersji 1901. Reszta - jest, ale nie wszystkie wersje.






Jako fan produktów marki mogę śmiało powiedzieć, że odwiedziny Ibach i Brunnen to rozczarowanie, na które byłem przygotowany. Skoro można wpuszczać do fabryki duże grupy, to przy odrobinie chęci, można by np. zaproponować jedno zwiedzanie dziennie/jedno na tydzień o konkretnej godzinie dla indywidualnych odwiedzających, którzy siłą rzeczy tworzyliby grupę. Zbiór w Brunnen jest mizerny nawet dla osób nieinteresujących się tematem. Z drugiej strony muszę przyznać, że przebywając tam byłem podekscytowany i cieszę się bardzo, że odwiedziłem to miejsce. Znakomicie było obejrzeć na żywo Soldiera 1891. O ile w pełni rozumiem czemu nie wpuszcza się ludzi do fabryki, o tyle brak pożądanego muzeum czy sali wystawowej mocno dziwi. Ale nie oszukujmy się, nie scyzorykami Szwajcaria żyje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz