środa, 9 lipca 2014

Necki Tlima: Bushcrafcik i Japoniec

Tekst napisany na konkurs organizowany przez Tlima. Na początku chciałem na konkurs napisać tekst, który nie był by recką a raczej felietonem. Ale niestety opuściła mnie wena. Drugim pomysłem było stworzenie niestandardowego tekstu o nożo-dłucie, czyli staroszkolnej produkcji Tlima. Wymyśliłem to, później zapomniałem i pomysł spalił na panewce. Trzecia opcja to tekst o nożyku, którzy miałem pożyczyć od Pikoma. I kiedy już chciałem brać jeden nóż, Piotr powiedział żebym brał dwa i napisał porównanie albo tekst dwa w jednym ! Tak też zrobiłem. Dziękuję serdecznie Pikomowi za użyczenie noży !


I. Cyferki, wstęp.


1. Bushcrafcik:


Długość całkowita: 16,2 cm
Długość głowni: 7,3cm
Długość krawędzi tnącej: 7,4cm
Grubość głowni: ok. 3mm
Stal: zapewne 52100
Waga: 50g
Waga kydexu: 30g



2. Japoniec:


Długość całkowita: 16,8 cm
Długość głowni: 5,7cm
Długość krawędzi tnącej: 5,8cm
Grubość głowni: ok. 1,5mm
Materiały: damast, skóra z płaszczki, paracord, kydexowa pochewka
Waga: 40 g
Waga kydexu: 25g



Noże w pochewkach:



Porównanie grubości:



Dostałem dwa noże z zupełnie innych bajek. Prostu do bólu bushneck ze skandynawskim szlifem, bez oplotu kontra kolorowy damast i skóra z płaszczki. Z jednej strony noże zupełnie do siebie nie przystające, ale z drugiej doskonale się uzupełniające.



II. Wideo prezentacja



Filmik prezentujący noże przed jakimikolwiek testami. W pewnym momencie, mówiąc o oksydzie popełniam błąd – faktura śliska na szlifie i porowata na płazach to nie kwestia powłoki tylko samego noża, na płazach zostawiony jest brut. Znam noże i wykończenie w serii FG Tlima, nie wiem skąd ten błąd:



III. Używamy


1. Bushcrafcik


Zabawę zacząłem od testu trzymania ostrości i wygody uchwytu. Nóż przed testem płynnie ciął kartkę, golił, choć włosy raczej przed nim nie uciekały. Nabrałem trochę kartonów i lecimy z przerabianiem ich na spagetti. Od początku dwie rzeczy przeszkadzają. Pierwszą jest oczywiście skandynawski szlif, nóż zdecydowanie nie płynie przez karton jak laser. Druga sprawa to brak oplotu – dolna krawędź rękojeści wpija się w dłoń. Oczywiście gdyby nóż był obwiązany paracordem było by zdecydowanie lepiej. Ale nie każdy owija necka sznurkiem, choćby z tego względu, żeby zachować płaskość noża. Można by trochę sprawę uratować fazując krawędzie rękojeści bo są one zdecydowanie za ostre. Po drodze karton uciachał mnie w palucha czego nie poczułem. Pięknie, nie swój nóż pokrwawiłem.
Co z ostrością po teście ? W miejscu, które przecięło najwięcej kartonu spadek ostrości jest widoczny – nóż nie chce rozpocząć cięcia kartki. Ale jednocześnie reszta kt nadal elegancko tnie papier , krawędź tnąca trzyma ostrość poprawnie. Muszę jeszcze dodać iż testu nie doprowadziłem do końca, ciąłem karton o trzech grubościach: zwykły, cieńszy od zwykłego i taki o grubości 3xzwykły. Z tym ostatnim nożyk kompletnie sobie nie radził, dłoń męczyła się jak cholera. Po zabawie z kartonem podostrzyłem nożyk, przejechałem samą mikro krawędź. Poszło bardzo szybko, neck po chwili płynął przez papier. Wydaje mi się, że karton lekko wybłyszczył powłokę na szlifie, ale nie jestem w stanie uchwycić tego na zdjęciu.

Przygotowany karton:



Pociachany:



Najgrubszy karton, który sprawiał duże problemy:



Skoro już mówię o powłoce to warto sprawdzić jak chroni ona przed rdzewieniem. Pierwszym testem było pokrojenie pomarańczy, i nie wytarcie noża. Sok wysechł, żadnych śladów rudej nie ma. Warto zobaczyć jak to będzie, kiedy wypaćkam nóż musztardą i chrzanem. Po ponad godzinie umyłem nożyk, oba specyfiki zostawiły po sobie rudy ślad. Zaskoczenie nastąpiło natomiast gdy przeleciałem nóż gąbką i płynem do mycia naczyń – okazało się, że wraz z rudą zeszła oksyda, odsłaniając gołą stal. Dobrze to nie wygląda, bez oksydy można nożyk ze śladów po rudej wyczyścić. W tym przypadku nic nie zrobię, trza by było cały nożyk musztardą wypaćkać, albo wysłać do ponownego kolorowania. Wygląda to jak by oksyda się zwyczajnie rozpuściła. Ja z zasady nie lubię powłok, a takich, które schodzą szybko nie lubię podwójnie. Nie wiem jaki jest sens nakładania takiej oksydy. Ale z tego co wiem to Tlim oferuje te necki też bez powłoki, więc jest wilk syty i Kansas City.

Napaćkane:



Po godzinie:



Po spłukaniu:



Po wymyciu gąbką:



Pora dać temu małemu skurczybykowi pooddychać świeżym powietrzem. Zaczynamy od sprawdzenia czubka. Wbijam i wykręcam, w lewo i prawo, do przodu i do tyłu. Zaskoczenia nie ma, przy tym szlifie to mały pancerniak. Co dalej ? Pierwsza i najważniejsza terenowa czynność, czyli ostrzenie kijaszka plus batonowanie. Znów to co przy kartonach, krawędź rękojeści nie daje mi żyć, to znaczy daje mi w rzyć, w dłoń konkretniej. To już wiedziałem, muszę więc sprawdzić jak to będzie z oplotem. Wnioski dosyć oczywiste – sznurek zdecydowanie poprawia wygodę pracy nożem, w rękawicy też jest klawo, ale zaczyna brakować miejsca na palce. Batonowanie tym nożem to sprawa kontrowersyjna. Nie ze względu na budowę bo wiadomo, że bushneck to wytrzyma. Pytanie jest o zasadność batonowania nożykiem o 7cm głowni. Był to, moim zdaniem oczywiście, test dla testu. Przebatonowałem deseczkę i skraj szczapki drewna – da się.



Ostatnią rzeczą o której chciał bym napisać jest pochewka z kydexu zrobiona przez Piotra Okońskiego. Nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń co do wykonania, stoi ono na najwyższym poziomie. Jednak mam dwa „ale”. Po pierwsze jedna dziurka na sznurek. To sprawia, że nożyk wisząc na szyi obraca się, nie leży płasko. Druga sprawa to połączenie ostrych krawędzi noża i dopasowania kydexu. Nóż rani pochwę, na jelcu zostają kydexowe frędzle.

Kydex:



Syfki od kydexu na jelcu:



Zdarza się, że nóż się przekręca wisząc:



Podsumowując. Co mogę powiedzieć o tym nożyku ? Jest to dobry projekt. Weźcie pod uwagę, że testowałem go tak, jak testowałbym pełnowymiarowy fixed. Nie może dziwić, że nóż nie poradził sobie wybitnie w żadnym z testów. Neck to nóż zastępczy, a nie główne narzędzie. To co ja bym poprawił to zdecydowanie fazowanie, albo nawet zaokrąglenie krawędzi rękojeści - koniecznie ! Druga sprawa to oczywiście szlif. Nie jestem żadnym survivalowcem czy jakąś inną komandofoką. To czego wymagam od noża to świetnych właściwości tnących. Ewentualnie jakiegoś kompromisu między cięciem a wytrzymałością. Scandi w takim nożu to nie kompromis. Pełny płaski przy tych 3mm grubości to by było coś. Jest też seria tych noży z wyższym szlifem, więc może jest to pójście na ugodę z moim, i pewnie nie tylko moim, widzimisię. W testowanej formie nie jest to nóż dla mnie.

2. Japończyk.


Kiedy, już jakiś czas temu, pierwszy raz miałem ten nóż w rękach zrobiłem łoł. Kolorowy damast, nigdy wcześniej nie miałem czegoś takiego w łapie. Również premierowe było moje obcowanie ze skórą płaszczki. Teraz dostałem go od Pikoma na kilka dni i po zabawach z bushneckiem zacząłem się zastanawiać cóż mam zrobić z tym nożem ? Wykonałem dosłownie ze trzy przecięcia kartonu, chciałem obrać jabłko, ale ostatecznie odłożyłem go na stolik stwierdzając, że nie będę się wygłupiał. Jak by to najlepiej opisać. Mam ciąć nim tekturę ? To trochę jak by w środku nocy, zionąc wódką pałaszować kebab złotym widelczykiem. Trochę poleciałem, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi. Nie znalazłem żadnego zadania odpowiedniego dla tego noża. Poza jednym. Otwieranie kopert. To jest to. Szkoda tylko, że kiedy miałem ten nożyk w domu, nie przyszedł do mnie żaden list. :( Ale też muszę uczciwie przyznać, że szkoda mi było zrobić cokolwiek tym nożem. Chyba pierwszy raz na myśl o głowni porysowanej od pracy, nie daj boże od diamentów, aż się wykrzywiłem. Może jak by ktoś inny dostał ten nóż, dostarczyłby wam ciekawszych informacji. Ja pozwolę sobie zwyczajnie wrzucić kilka fotek. Napisałem na początku tego teksu, że to noże znakomicie się uzupełniają, i faktycznie tak jest. Japończyk dostojnie leży i cieszy oko, kiedy bushneck ciężko pracuje. Nie mogłem jednak w tym momencie skończyć. Zabrałem Japońca na przechadzkę z Gdyńskiego bulwaru, klifem i plażą, na Gdańską Żabiankę. Z poważniejszych wniosków – pochewka tlima sprawdza się znakomicie, szliśmy koło 15km, nóż nie przeszkadzał mi wcale.




Na wycieczce Japończyk miał okazje odwiedzić swoich kuzynów. Żywych kuzynów. Tak. Oto legendarne płaszczki (nie można na nie polować!). Gdyńskie Oceanarium, Amazonka.



Powdychać jod:




Poobcować z mchem:



I spojrzeć na morze z klifu:



Pozdrawiam

kosma

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz